Kolekcja niefortunnych zdarzeń ("Po Godzinach", Ludka Skrzydlewska)
„Po Godzinach” Ludki Skrzydlewskiej to historia wciągająca czytelnika już od pierwszych stron. Tutaj nic nie jest oczywiste. Główna bohaterka to kobieta z pazurem, a męskie postacie są wyraziste i tak od siebie odmienne, jak ogień i woda, choć, o ironio, są braćmi.
Indiana
Fisher ukończyła jedną z najbardziej prestiżowych amerykańskich uczelni, czyli
Harvard, jest ambitna i bardzo inteligentna oraz jest asystentką dyrektora
generalnego w jednej z bostońskich firm, North&North Development, Ryana
North. W tej pracy nie jest jej źle, ale też nie najlepiej. Na pewno nie jest
to praca dla kogoś, kto chciałby osiągnąć w życiu coś więcej, niż przynoszenie
swojemu szefowi kawy, zamawianie mu stolików w restauracjach na kolejne jego
randki i odwalanie całej tej reszty papierkowej roboty, którą powinien zająć się
sam jej szef.
A
jeśli już o nim mowa, to Ryan jest typem imprezowicza o wyglądzie modela i
Indy, choć sama nie chce się do tego przyznać, nie umie i nie chce przestać mu
pomagać. Być może podświadomie działa na nią jego chłopięcy urok, a może nie
potrafi tego zrobić ze zwykłego poczucia obowiązku, którym na pewno niezbyt
wykazuje się sam Ryan. Jakby nie było, Indy utknęła w tej pracy zdaje się na
dobre i nie wie, jak wyrwać się z tego stanu zawieszenia, ponieważ to, że na
pewno się z niego w końcu wyrwie, nie podlega dyskusji.
I
wtedy właśnie wchodzi do gry on. Zdystansowany, poważny, beznamiętny,
zorganizowany i bardzo przystojny – Vincent North. Brat Ryana, który ma swoją
firmę w Nowym Jorku, bo w przeciwieństwie do młodszego Northa, postanowił
osiągnąć coś sam, nie zaś czerpać korzyści z rodzinnego koncernu. Ale jednak
przylatuje i pod pretekstem wprowadzenia North&North Development na wyższe
poziomy social marketingu, zaczyna za czymś ewidentnie węszyć.
Po
co przyjechał? Czy plotki są prawdziwe i zamierza przejąć rodzinny interes,
choć sam dobitnie temu zaprzecza? I dlaczego Indy czuje się przy nim tak, jakby
traciła grunt pod nogami?
Wszystko
idzie w szaleńczym tempie i już niebawem okazuje się, że Indy jest na tropie
defraudacji pieniędzy z firmy, ktoś chyba próbuje ją zabić, ktoś na pewno
zabija dwoje ludzi, związanych mniej lub bardziej z North&North Development.
Do tego Vincent okazuje się mieć uczucia i ewidentnie zbyt dobrze potrafi
całować, Ryan wścieka się chyba z zazdrości, znikąd pojawia się Lucinda –
prawdopodobnie dziewczyna Vincenta. Poza tym Logan, brat Indy i policjant
kieruje sprawą dwóch, wspomnianych morderstw, a Nick, jej siostra i udaje się
odnaleźć coś podejrzanego w komputerze Vincenta.
To
wszystko, cała ta kolekcja niefortunnych zdarzeń, stawia Indy w śmiertelnym
niebezpieczeństwie, a ona sama nie wie, komu tak naprawdę ma zaufać.
Indiana
Fisher na pewno nie jest zwykłą asystentką, a po godzinach wchodzi w rolę
domorosłej detektyw, co niekoniecznie może skończyć się dla niej dobrze.
Ta
książka dostarczyła mi wielu godzin świetnej rozrywki i pokazała, że Ludka
Skrzydlewska ma niezwykły talent do rozwijania, nieraz bardzo zawiłej i
skomplikowanej akcji, w taki sposób, że jest to inteligentne i ciekawe. Ta
autorka ma na pewno wiele do powiedzenia i myślę, że jeszcze nie raz będzie
potrafiła mnie zaskoczyć i zaserwować tak dobrze skonstruowaną powieść.
Komentarze
Prześlij komentarz