Poznać prawdę o sobie ("Zielarka", Katarzyna Muszyńska)
„Zielarka” Katarzyny Muszyńskiej to książka, która „chodziła za mną” już od dawna. Gdy tylko zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis, zakochałam się i wiedziałam, że nie spocznę, póki ta książka nie zagości na mojej półce, a ja w końcu będę miała okazję ją przeczytać. Miałam rację, przeczuwając, że to będzie świetna historia. Moje słowa, jakie sama do siebie wypowiedziałam, kiedy skończyłam czytać „Zielarkę”, brzmiały dokładnie tak: „Raju, jakie to było świetne”, a potem z uśmiechem na ustach przytuliłam do siebie książkę. Mam taki zwyczaj lub raczej odruch bezwarunkowy, gdy jakaś powieść całkowicie skradnie moje serce.
Główną
bohaterką jest młodziutka Marena, która jako czterolatka została oddana przez
własną matkę na nauki do zielarek, zamieszkujących Górę Kujawską. Dziewczyna
jest niezwykle pojętna, więc szybko zaczyna leczyć. Okazuje się jednak, że jest
kimś więcej. Uzdrowicielką, posiadającą magiczną moc, czy jak sama mówi „żar”,
która pozwala jej leczyć za pomocą magii, nie ziół.
Jednak,
jak się dowiadujemy później, Marena jest nie tylko zielarką i uzdrowicielką,
ale również kimś innym. Kim? Tu zaczyna się zabawa, bowiem nikt wokół nie
potrafi odpowiedzieć na to pytanie.
„Już
nie była zielarką, której nie czekało nic oprócz życia na wygnaniu tam w górze.
Teraz miała przed sobą przyszłość i miała zamiar dobrze ją zaplanować. A jednym
z kroków, który do tego prowadził, było poznanie przeszłości”.
Dlatego
jej nauczyciel, Wilkomir, postanawia zabrać ją w podróż do wieszczki, która może
pomóc im w udzieleniu tej odpowiedzi. Jednak wieszczka to nie jedyna osoba, do
której o pomoc zgłosi się Marena.
Sama
dziewczyna odczuwa dziwną więź z jakimś niby to człowiekiem, niby to krukiem.
Kim jest ten tajemniczy jegomość i co ta więź może w ogóle oznaczać? Nie tylko
dla niej, ale dla nich oboje?
Towarzystwo
Jaromira, syna zarządcy też nie jest jej niemiłe. Jednak czy to, co ich
połączyło można nazwać miłością?
Kiedy
Marena podróżuje po kraju, by odkryć prawdę o sobie, jej matka Sambora, pakuje
się w kolejne tarapaty. Czy i tym razem uda jej się uniknąć śmierci?
Ta
powieść jest pełna tajemnic, uczuć, wrażeń, zwrotów akcji i niespodzianek tak
wielu, że nie można się przy niej ani przez moment nudzić. Uwielbiam twórczość
Kasi i już teraz ostrzę sobie pazurki na jej kolejną książkę, „Karczmarkę”,
która wyjdzie jeszcze w tym roku. Po „Zielarce” biorę na ślepo wszystko, co
napisze ta bardzo utalentowana autorka.
Komentarze
Prześlij komentarz