Sentymentalny debiut ("Sentymentalna Bzdura", Ludka Skrzydlewska)
„To miało być to? Henry ze mną flirtował? (…) –
Dlaczego niby miałbyś to robić? – prychnęłam. Henry roześmiał się, co mnie
jeszcze bardziej wkurzyło. – Myślałem, że to jasne. Bo mi się podobasz, Vee”.
Powyższy cytat to tylko jeden z wielu innych świetnych
z debiutanckiej książki Ludki Skrzydlewskiej, „Sentymentalna bzdura”. Zanim
przeczytałam tę książkę, zapoznałam się trochę ze stylem autorki, dzięki
platformie wattpad, na której publikuje swoje prace. Wiedziałam już zatem, że
pisze świetnie. „Sentymentalna bzdura” jedynie stanowi tego potwierdzenie.
Główną bohaterką jest dwudziestotrzyletnia Veronica
Cross, która mimo że zna krav magę, wydaje się bardzo niepewna i wystraszona.
Nie umie zagrzać na stałe miejsca w żadnej pracy, bo też w żadnej nie czuje się
wystarczająco dobrze i swobodnie. Mieszka razem z homoseksualnym przyjacielem,
Tonym, w londyńskim mieszkaniu. Veronica ucieka przed rodziną, z którą,
właściwie nie wiadomo dlaczego, od pięciu lat nie utrzymuje kontaktu.
Jednak uciekanie Ron, jak mówią do niej znajomi i
rodzina, będzie musiało się skończyć. Bowiem otrzymała zaproszenie na ślub
swojej siostry i musi wrócić do rodzinnego Brockenhurst. Robi to niechętnie,
wsparta obecnością brata swojego przyjaciela, który podobno też jest gejem,
Henry’ego Valentine, udającego jej narzeczonego. Veronica potrzebuje tego wsparcia,
bardziej niż sama jest w stanie się do tego przyznać. Kiedy tylko pojawia się w
rodzinnych stronach, staje się jasne, że przyczyną jej ucieczki i totalnej
bezradności jest niejaki Carter Evans. Tak się składa, że to brat przyszłego
męża jej siostry i idealny kandydat na męża dla Ronnie, według jej rodziny.
A ta rodzina… Cóż. Dość powiedzieć, że trzęsło mnie ze
złości, gdy czytałam pewne fragmenty, w których się pojawiali. Całe szczęście,
że jest Jake, brat dziewczyny, któremu, chyba jako jedynemu członkowi klanu
ufa.
Evansovie to majętni ludzie. Wpływowi. Wręcz potężni w
Brockenhurst. Tak samo, jak ich synowie. A zwłaszcza, wspomniany już Carter,
który jest prawnikiem. Dla niego Veronica jest tylko rybką w wielkim stawie,
nic nie znaczącą płotką. Carter zrobi wszystko, by uprzykrzyć jej życie i
pokazać, jak niemądrze postąpiła pewnego dnia te kilka lat wcześniej.
Natomiast Henry Valentine… Powiem tylko tyle, że ta
męska postać jest na pewno ucieleśnieniem marzeń nie jednej kobiety, ale o tym,
drogie panie, musicie już przekonać się same.
Tę książkę czytało mi się bardzo przyjemnie. Przez
tekst niemal płynęłam i choć jest spora objętościowo, w ogóle tego nie czułam.
Ciężko było mi się oderwać od lektury i gdyby nie nawał innych
rodzinno-domowych obowiązków, skończyłabym ją pewnie w dwa dni. Ponieważ
„Sentymentalna bzdura” to książka, która tak wciąga, że po każdym zakończonym
rozdziale, czytelnik nie wytrzyma, póki nie dowie się, co dalej. Ta powieść was
wciągnie, przeniesie do zimowej Anglii i sprawi, że zrobi się wam cieplej na
sercu.
Ten sentymentalny debiut Skrzydlewskiej na pewno
zasługuje na wielkie brawa. Ta autorka właśnie dołączyła do grona moich
ulubionych pisarek.
Wydawnictwo "Editio Red"
MOJA OCENA: 10/10
Komentarze
Prześlij komentarz