Bez wyjścia ("Bezbronne", Taylor Adams)
„No
Exit” - taki tytuł nosi w oryginale powieść Taylora Adamsa,
którą miałam okazję niedawno przeczytać. I choć polska
translacja również jest adekwatna - „Bezbronne”, to angielski
tytuł wydaje mi się bardziej trafiony. Cała koncepcja tej książki
kojarzy mi się z popularnymi ostatnio grami typu „escape room”,
tyle że nie tylko budynek, w którym osadzona jest akcja zdaje się
być „bez wyjścia”, ile cała okolica postoju przy Wanapani, co
w narzeczu Indian oznacza „Duży diabeł”.
Darby
Thorne zmierza właśnie w rodzinne strony, gdzie w lokalnym szpitalu
walczy o życie jej matka chora na raka. Jest 23 grudnia, dzień
przed Wigilią, gdy warunki pogodowe wciąż się pogarszają,
sprawiając że stara honda civic dziewczyny nie jest w stanie dalej
jechać. Darby nie ma wyjścia. Gdy widzi tablicę informacyjną,
która informuje, że niedaleko znajduje się postój dla podróżnych,
udaje się w tamtym kierunku. Nie wie jeszcze, że ta noc, śnieżna
i mroźna, zmieni na zawsze jej życie i sposób w jaki postrzega
samą siebie.
Gdy
Darby wchodzi do budynku nie ma pojęcia, że wkroczyła właśnie do
jaskini pełnej lwów. Pytanie tylko, czy uda jej się stamtąd
triumfalnie wyjść, niczym Daniel, czy może skończy niechybnie,
podobnie jak pierwsi chrześcijanie, ginący na rzymskiej arenie ku
rozrywce Imperium. Zebrani w środku nieznajomi nie wydają się
groźni. Może z wyjątkiem Larsa, ale reszta to niewinne zbiegowisko
przypadkowych osób. Gadatliwy Ashley to typ licealnego cwaniaka,
który uważa, że każdy dowcip padający z jego ust jest zabawny.
Ed to facet zbliżający się do pięćdziesiątki, a mimo to
wyglądający jak przerośnięty dzieciak ze zbyt dużym brzuchem.
Natomiast Sandi, jego krewna, wydaje się nieszkodliwą babką,
której pasją są kryminały i śpiewanie psalmów w każde
niedzielne nabożeństwo. Ale czy na pewno? Jedno wydaje się pewne.
Z każdą mijaną godziną każda z tych osób jest potencjalnym
porywaczem i mordercą.
Historia
Darby zaczyna się od zwykłej ludzkiej ciekawości. Gdy wychodzi na
zewnątrz, by spróbować złapać zasięg na telefonie, przygląda
się autom na parkingu przed postojem. Kiedy podchodzi do furgonetki
z lisem i dziwnym sloganem „Kończymy to, co zaczniemy”, przez
tylną szybę zauważa dziecięcą rączkę, uchwyconą jakichś
prętów. Darby musi się przekonać, że to prawda, a nie omamy, i
gdy zerka tam ponownie ma pewność. W środku naprawdę znajduje się
mała dziewczynka, zamknięta w psiej klatce. Ktoś ze zgromadzonych
porwał ją. Darby uważa, że to Lars i robi wszystko, by go
unieszkodliwić, w sytuacji kryzysowej również zabić. Nie wie
jednak, że Lars nie jest jedynym drapieżnikiem na postoju Wanapani.
Od
tej pory toczy się zawzięta gra o życie Darby i małej Jay.
Kilkakrotnie w trakcie czytania tej książki byłam pewna, że to
już koniec. Zaraz, teraz na pewno, ten moment oznacza śmierć dla
dzielnej Darby Thorne i nieuchronny los dla Jay. Tyle razy byłam
przekonana, że śmierć jest pisana głównej bohaterce w danym
momencie książki, że dech zapierał mi w piersi z emocji. Tutaj
nic nie jest wiadome. Tutaj każdy element krajobrazu Wanapani jest
bez wyjścia. Nie można stąd uciec. Można jedynie walczyć o
przetrwanie.
„Bezbronne”
Taylora Adamsa to pierwszorzędny thriller, który wielbicielom
gatunku zapewni godziny wspaniałej rozrywki. Polecam, choć
powiedzieć, że warto przeczytać tę książkę to zbyt mało.
Czytajcie, jeśli tak jak ja kochacie mroczne, pełne napięcia i
zagadek historie.
Wydawnictwo "Otwarte"
MOJA OCENA: 10/10
PS: Takie piękne zakładki znajdziecie tylko na www.mamamizrobila.pl!
Jakoś nigdy nie sięgałam po taką literaturę, ale może najwyższy czas zacząć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
I zapraszam do siebie na nowe recenzje:
https://czytamytu.blogspot.com/
Polecam, warto! :)
Usuń