To nie czas na miłość ("Kobieta, którą pokochał marszałek. Opowieść o Oli Piłsudskiej", Katarzyna Droga)


„Nie są to czasy na miłość, Olu – powiedziała serdecznie. - Nie dla kobiet walczących jak my. Serce się ciebie nie spyta, zaplącze się we własne postanowienia, a potem tylko ból i łzy.” Tak mówiła swojej przyjaciółce Aleksandrze Szczerbińskiej, pseudonim „Ola”, Józia Rodziewiczówna, pseudonim „Wanda”, początkiem lat nowego XX wieku. Spotkały się w Zakopanem na ogólnopolskim zjeździe partii, do której obie należały. Była to Polska Partia Socjalistyczna, założona przez charyzmatycznego człowieka z błyskiem w oku i sumiastym wąsem, Józefa Piłsudskiego. Już wtedy był owiany legendą – sybirak, działacz konspiracyjny na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości oraz wielki patriota. Ola, młoda dziewczyna, która dla celów partii i w rezultacie, przyszłej wolnej Polski, przemycała w swoim gorsecie dynamit, a w połach sukni rewolwery, pomimo ostrzeżeń doświadczonej koleżanki, oddała serce człowiekowi, którego zaraz miał pokochać cały kraj. I choć miłość była wzajemna, ciemne chmury, które krążyły nad państwem, małżeństwo Piłsudskiego z Marią, a także jego późniejsze fascynacje kobietami, sprawiły że Wanda miała rację – miłość ta nie była prosta.

Kiedy myślę o sytuacji Oli i Ziuka, bo tak zwykli do siebie mówić, przypominam sobie słowa mojej mamy. Parę lat temu z przerażeniem obserwowałam to, co się dzieje na świecie. Terroryzm, wojny domowe i coraz większe bestialstwo ludzi. Zwierzyłam się mamie ze swoich obaw i powiedziałam, że choć bardzo pragnę mieć dzieci, boję się powołać je na ten świat. Mama wtedy powiedziała coś, co zapamiętam do końca życia. Przypomniała mi, że kiedy razem z tatą decydowali się na dzieci, również były bardzo niespokojne czasy Polski Ludowej, a nawet stanu wojennego. A mimo to ufali, że będzie jeszcze wolna Polska, a ich miłość była silniejsza niż wszelkie przeciwności. Dziś moja córka ma prawie dwa lata, a ja ze zdziwieniem odkrywam, że mama miała rację.
Również Ola i Ziuk nie wiedzieli, co ich czeka. Zakochali się w sobie, pomimo wszelkich przeciwności, pomimo tego, że nie było nawet Polski na mapie, pomimo wojny i konfliktów, niepewności jutra. Jednak stanęli obok siebie, by ramię w ramię walczyć o lepsze jutro, o wolną Polskę, o szczęśliwe, piękne życie dla swoich córek. Udało się im. W tym roku mija setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości i myślę sobie, że babcia Oli, Karolina Zahorska, miała rację, gdy uparcie powtarzała jej, że „Jeszcze będzie wolna Polska, Olu, zobaczysz.”

Skąd w kobietach tyle siły, samozaparcia w nieustającym dążeniu do celu? Nie wiem. Sama się nad tym zastanawiam. Wiem jednak, że gdy w 1912 r. Józef Piłsudski zawiązał Związek Strzelecki, za namową Oli i innych walecznych i wspaniałych kobiet, równolegle powstała też służba kobieca, być może pierwsza na świecie. I gdy razem, jakiś czas później, szli na „moskala”, walczyli razem, kobiety i mężczyźni. Tak samo odważni i tak samo gotowi umrzeć dla ojczyzny. A potem, gdy już zabrakło Józefa Piłsudskiego, w 1939 r. Ola razem ze wspólnotą kobiet (jedną z wielu, które założyła) własnymi rękami kopała rowy na okopy w stolicy, aby jak najlepiej zabezpieczyć Warszawę przed najeźdźcą. Jak wiadomo, to się nie udało, ale czego się spodziewać, gdy kraj wzięło w kleszcze dwóch zaborców? A mimo to w tamtym czasie, gdy w pocie czoła pracowały razem, wciąż wierzyły, że jeszcze będzie wolna Polska i że wspólnymi siłami ją odzyskają.

Wiele wody w Wiśle upłynęło, a oto mamy nareszcie prawdziwie wolną Polskę, taką o którą walczyli ułani pod dowództwem Piłsudskiego oraz kobiety pod przewodem Oli, komendantki Polskiej Organizacji Wojskowej. Nie ma słów, aby wyrazić dla nich szacunek i wdzięczność. I pomimo zawirowań i niebezpieczeństw współczesnego świata, ja ciągle wierzę, że miłość do ojczyzny, ludzi i rodziny, którą się stworzy, jest w stanie przenosić góry. Więc, jeśli jeszcze kiedyś (oby nie) zawisną czarne chmury nad Polską, nasza wspólna wiara, miłość i nadzieja nie pozwolą, aby Polskę znów zniewolić. Wtedy wszystkim nam przyjdzie zrozumieć, że musimy być jak Ola i Ziuk – niezłomni, gotowi walczyć o to, co najważniejsze.

Katarzyna Droga w „Kobiecie, którą pokochał marszałek” podziękowała Aleksandrze Piłsudskiej i innym kobietom, które sto lat temu wspólnie z mężczyznami wywalczyły dla nas wolność. Ja chcę dziś podziękować autorce za to, że wykonała wspaniałą pracę, która zaowocowała tą nieocenioną powieścią. Wielkie brawa i ukłony – ta książka minusów nie ma.


Wydawnictwo "Znak Literanova"


MOJA OCENA: 10/10

Komentarze

  1. Jestem pod wielkim wrażeniem tej książki jak i ogromnej sile i harcie ducha kobiet stojących ramię w ramie z mężczyznami. Cieszę się, że w oceanie nijakich książek można jeszcze wyłowić takie perełki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również. Książkę czyta się wspaniale, czułam że jestem tam, razem z Olą i Ziukiem, pełnymi wiary, miłości i rozterek. Także pozdrawiam 🙋

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty