W szponach idealnego szaleństwa ("Lokatorka", JP Delaney)
Świeżo po lekturze „Lokatorki”, z pustym żołądkiem, siadam
do napisania recenzji. Dlaczego z pustym żołądkiem? Bo, jeśli
jakaś książka jest wspaniała, szkoda ci czasu na jedzenie. Zjem
później.
Na łamach tej powieści poznajemy równolegle dwie młode kobiety.
Emmę oraz Jane. Raz odbieramy rzeczywistość nakreśloną przez
autora, z perspektywy jednej, a raz drugiej bohaterki. Z tymże Emma
już nie żyje, a Jane j e s z c z e tak. Obie kobiety są niezwykle
do siebie podobne. Nie tylko, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny –
obie mają ciemne włosy, niebieskie oczy i niemal identyczną
sylwetkę, lecz również o to, że znajdują się w podobnym
momencie w swoim życiu, na tak zwanym „zakręcie”.
Emma i jej partner, miły lecz niczym nie wyróżniający się Simon,
szukają nowego lokum, ponieważ mieszkanie, które do tej pory
zamieszkiwali, zostało okradzione, gdy Emma była sama w domu. Z
tego powodu kobieta odczuwa lęki i pragnie znaleźć schronienie,
ale także chodzi tu o coś ważniejszego – chce rozpocząć
wszystko na nowo, z białą kartą. W taki sposób Emma i Simon,
dzięki agentowi nieruchomości, trafiają do niezwykłego domu przy
Folgate Street 1. Dom jest niezwykły, ponieważ wybudowany i
urządzony we wręcz arcyminimalistycznym stylu. Słowem, oprócz co
prawda pięknych, ale zawsze nagich ścian, w domu istnieje kilka
mebli, tych które są niezbędne do życia. Jak się okazuje,
architekt który go stworzył i jest równocześnie właścicielem
budynku, stawia przed potencjalnymi mieszkańcami szereg bardzo
dziwnych, restrykcyjnych reguł, a dodatkowo sam decyduje, czyje
„podanie” zostanie „przyjęte”.
Na Jane mieszkanie przy Folgate Street 1 robi podobne wrażenie jak
na Emmie. Ona również właśnie boryka się ze swoją osobistą
tragedią i planuje rozpocząć wszystko na nowo. Minimalistyczne
wnętrza mieszkania, nieskazitelnie czyste, proste wzory mebli,
przyciągają ją swoim pięknem i zdają się zapraszać.
Jakiś czas temu Jane urodziła martwe dziecko. Ta tragedia sprawia,
że jej świat rozpada się na kawałki, można rzec, że przestaje
istnieć. Jane musi zbudować swój nowy świat. Folgate Street 1 to
mieszkanie, w którym to wydaje się możliwe.
Mimo niechęci Simona, Emma pragnie złożyć podanie do firmy
Edwarda Monkforda, właściciela budynku. Po wypełnieniu dziwnej
ankiety, z dnia na dzień, Emma otrzymuje e-mail, z którego wynika,
że ma zgłosić się do biura firmy w sprawie rozmowy. Od tej pory
wszystko dzieje się w zaskakującym tempie. Para przeprowadza się
do nowego mieszkania. W skutek nieścisłości w zeznaniach Emmy na
policji w sprawie włamania, Emma i Simon rozstają się, choć zdaje
się, że Emma nosiła się już od dawna z tym zamiarem. Emma
nawiązuje romans z perfekcjonistą Edwardem. Rzecz w tym, że Edward
nie wie, że Emma nie jest ideałem, jakiego szuka. Widzi w niej
tylko to, co chce w niej zobaczyć. Mimo tego nie potrafi o niej
zapomnieć.
Gdy Jane przenosi się do mieszkania przy Folgate Street 1 wszystkie
wydarzenia wokół niej zaczynają wręcz galopować. Kiedy nawiązuje
romans z przystojnym, lecz ciągle krytykującym Edwardem, okazuje
się, że swoje dziecko straciła w wyniku zaniedbań szpitala. Jane
może pozwać szpital, co sugeruje jej koleżanka z fundacji, dla
której obie pracują. Jednak kobieta nie jest pewna, co powinna
zrobić. Dodatkowo Edward pasjonuje ją równie mocno, co niemal
przeraża. Jego potrzeba kontroli i dominacji są dla Jane trudne do
zaakceptowania. Nie tego oczekuje po związku, zwłaszcza opartego na
luźnych relacjach, o co zabiegał sam Edward.
Obie kobiety odkrywają, że Edward stracił żonę i syna przy
budowie domu, w którym obecnie mieszkają. Obie odkrywają, że są
do Elizabeth Monkford niezwykle podobne. Czy Edward szuka w nich
ideału, który utracił? Czy Emma jest dla niego drugą Elizabeth, a
Jane Emmą? Czy to oznacza, że tak naprawdę wcale ich nie kocha?
Sam Edward przyznaje, że w swoich projektach nie tylko kieruje się
potrzebą stworzenia idealnego budynku, ale też idealnego
społeczeństwa. Czy tę samą metodę stosuje, wiążąc się z
kobietami? I najważniejsze – czy ideał istnieje, czy może tylko
idealne szaleństwo, w które szpony najwyraźniej popadł
perfekcyjny Edward Monkford?
I wreszcie – kto jest zabójcą Emmy? Tego próbuje dowiedzieć się
Jane. Nie jest to łatwe zadanie, bowiem podejrzani są niemal
wszyscy, którzy mieli cokolwiek wspólnego z denatką, łącznie z
nią samą, a co najgorsze, z Edwardem.
„Lokatorka” to niezwykle wciągająca, mądra, pasjonująca
powieść. Nie można się od niej ani na chwilę oderwać. To
thriller klasy A, a sam JP Delaney jest mistrzem swojego fachu.
Znakomicie nakreśla portrety psychologiczne swoich bohaterów,
prowadzi ciekawą narrację, a dialogi są „żywe”. I ta
ciekawość, którą zasiewa w umysłach czytelników. Perfekcyjnie,
niczym Edward Monkford, mąci im w głowach. Jest jeszcze coś bardzo
ważnego w tej książce, czego nie widać na pierwszy rzut oka –
pytanie, niezadane wprost, ale wciąż wydające się pojawiać: czym
jest miłość? Nic dziwnego, że powieść doczeka się wkrótce
ekranizacji i już teraz wiem, że na pewno będzie świetna. Chyba
że coś pójdzie nie tak, bo przecież w gruncie rzeczy ideały nie
istnieją. Oby 2018 rok obfitował w podobne „Lokatorki”, a będę
szczęśliwa!
Wydawnictwo "Otwarte"
MOJA OCENA: 10/10
Komentarze
Prześlij komentarz