Powieść pełna emocji... ("Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji", Anna Wojtacha)
„Zabijemy
albo pokochamy. Opowieści z Rosji” to relacja korespondentki
wojennej Anny Wojtacha z kraju, który nam – Polakom, kojarzy się
raczej z Sierpem i Młotem, niż z ludźmi, którzy w nim żyją na
co dzień. Autorka, od lat jeżdżąca w najodleglejsze zakątki
Rosji, postanawia zerwać z tym schematem. Zakochana w tamtejszej
kulturze i ludziach, pragnie opowiedzieć nam historie, które jej
zdaniem najlepiej odzwierciedlają tamten, nieraz dla nas
niezrozumiały świat. Są to historie ludzi zwykłych, a przy tym
jak najbardziej nietuzinkowych. Tych, których poznała na swojej
drodze i którzy okazali jej serce.
Każdy
z bohaterów inaczej widzi swoją ojczyznę. Z punktu widzenia
oficera Specnazu Rosja wygląda zupełnie inaczej, niż z perspektywy
czeczeńskiego uchodźcy. Każda z tych osób nosi w sobie swoją
własną ideę, za którą mogłaby oddać naprawdę wiele. Jest to
osobista idea i z jako taką trudno dyskutować. Czy to oznacza, że
autorka bezkrytycznie odbiera Rosję i jej mieszkańców? Absolutnie,
nie. Wojtacha, jak reszta bohaterów jej książki, posiada swoją
wizję świata, dobra i zła, których trzyma się kurczowo, podobnie
jak osoby, których historie opowiedziała w swojej książce.
Poprzez każdą napotkaną osobę, autorka odnajduje w sobie nowe
pokłady zrozumienia dla odmienności poglądów oraz niezrozumienia
dla kraju, w którym piękno miesza się z terrorem, a bogactwa
Ermitażu z biedą miasteczka z pod mongolskiej granicy.
Tu
wszystko zdaje się funkcjonować „nie tak, jak powinno”,
jednocześnie niewyobrażalne jest, aby było inaczej. W książce
pada kilka bardzo trafnych określeń, że „Rosja to stan umysłu”
lub że jest „kapryśną damą”. Gdzieś w połowie tej
niezwykłej podróży odkrywamy, że autorka, choć bardzo tego
pragnie, nie rozumie do końca Rosji. Nie potrafi pogodzić się z
„caratem Putina”, czy z wojną rosyjsko-czeczeńską, która w
jej oczach jawi się jako zwyczajne okrucieństwo, którego nie da
się wytłumaczyć żadną, nawet najbardziej wzniosłą ideą.
Jednak okazuje się, że i sami Rosjanie nie pojmują często
własnego kraju, dlatego nikt z nich nie oczekuje tego od
dziennikarki z Polski.
Historie
opisane w tej książce są niesamowite. Stają się takie jeszcze
bardziej, gdy uświadomimy sobie, że przydarzyły się naprawdę.
Autorka opisuje wszystkie wątki z dużą dozą zaangażowania, tak
aby czytelnik poczuł jej emocje, które towarzyszyły jej, gdy
spotkała na swojej drodze ludzi, których pokochała. I udało jej
się to w stu procentach. Gdy czytałam tę książkę czułam
zarówno jej radość, jak i rozterkę, kiedy zakochała się w
mężczyźnie, w którym nie powinna była się zakochać. Byłam z
nią, gdy zwiedzała Moskwę w towarzystwie sympatycznej dziewczyny,
która uprawiała najstarszy zawód świata i czułam jej rozpacz
wywołaną tym, że pragnie pomóc przyjaciółce, ale nie może.
Bowiem, nie można nikogo do niczego przymusić, nawet jeżeli nasze
intencje są dobre.
Książka
pełna emocji. Wstrząsająca, dająca do myślenia. Jednym słowem,
warta przeczytania. Chociażby z tego powodu, abyśmy zrozumieli, jak
niewiele różnimy się od siebie nawzajem i chociaż na świecie
żyje mnóstwo ludzi, mamy podobne problemy, a nawet wspólną wizję
świata. Problem w tym, że niestety często nie potrafimy popatrzeć
dalej, niż własne „podwórko”. Ta powieść jest wspaniałą
szansą, byśmy wreszcie się na to odważyli.
MOJA OCENA: 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz