"Jestem we wszystkich językach świata" ("Na imię mam Jestem", Mariusz Maślanka)
Nie potrafię jednoznacznie ocenić tej książki. Chwilami mnie
wzruszała, czasami denerwowała, aby zaraz potem mnie znudzić, ale
tylko na chwilkę, by później po raz kolejny wzbudzić mą
ciekawość.
Na pierwszy "rzut oka" normalna historia ludzkiego życia.
Taka niby banalna. A jednak, główny bohater - Igor, zdaje się
stwarzać tylko pozory normalności. Dorastając "Na Skarpie"
w mieście K., w domu opieki społecznej, czuje że czegoś ciągle
mu brakuje. Jest zagubiony, nie potrafi odnaleźć sam siebie.
Okłamuje ludzi, z którymi mógłby stworzyć jakikolwiek
międzyludzki związek. Pomału dryfuje na oceanie swojej samotni,
tylko czasami wypełzając na zaludniony brzeg. Niby wszystko jest w
porządku, to on kontroluje sytuacje. Na swoją tratwę zaprasza
tylko nielicznych, którym może zaufać. W jego życiu nie ma
miłości, są tylko przygodne miłostki (notabene, bardzo dobitnie
opisane przez Maślankę w książce, czasem wręcz w niesmaczny
sposób).
Jego życie jednak zaczyna się chwiać już w momencie, gdy traci
matkę, której nigdy nie potrafił zrozumieć. Następnie Magda, z
którą podczas studiów miał romans, oświadcza mu, że być może
jest ojcem jej nienarodzonego dziecka. Dodatkowo, poznaje kobietę,
do której zaczyna pałać prawdziwym uczuciem. Jego życie jest
jednym wielkim bałaganem, a on sam próbuje je poukładać.
Ta powieść jest próbą pogodzenia się głównego bohatera z
przeszłością, stawiania czoła teraźniejszości i niepewnego
oczekiwania na przyszłość.
Wydawnictwo "Albatros"
MOJA OCENA: 5/10
MOJA OCENA: 5/10
Komentarze
Prześlij komentarz